Polska
DUCHOWOŚĆ W BIZNESIE I ŻYCIU
CZYLI BUDOWANIE "EXTREME OWNERSHIP" WŚRÓD KADRY ZARZĄDZAJĄCEJ, PRZEDSIĘBIORCÓW, ARTYSTÓW I OSÓB, KTÓRE PRAGNĄ SAMOSPEŁNIENIA I LEPSZEGO ŻYCIA.
ZMIENIAJMY PARADYGMATY RAZEM.
Kaja Dominas Sp z o.o. 2025 |
SOCIAL MEDIA:
W naszym nieustannie pędzącym świecie, regularna praktyka medytacji to znacznie więcej niż chwilowy relaks. To jest strategiczny trening, który pozwala Ci usiąść na fotelu prezesa własnego umysłu. To potężne narzędzie, które pomaga priorytetyzować to, co jest naprawdę warte Twojej uwagi, a co okazuje się jedynie rozpraszającym szumem – zarówno w życiu osobistym, jak i w dynamicznym środowisku biznesowym.
W ciszy, którą medytacja konsekwentnie wprowadza do naszego życia, zaczynamy wyraźniej słyszeć swoje prawdziwe potrzeby i pragnienia, a nie tylko niekończące się oczekiwania otoczenia, szefa czy rodziny.
To właśnie w tej wewnętrznej ciszy często pojawiają się odpowiedzi na kluczowe pytanie: „co powinnam zrobić dalej?”. Stopniowo zaczynamy dostrzegać, kim naprawdę jesteśmy, odkrywamy, jak możemy pełniej realizować swój potencjał i odnaleźć trwalsze, głębsze szczęście, niezależne od zewnętrznych okoliczności.
Wbrew pozorom, medytacja jest w swej istocie prosta – to my sami ją komplikujemy. Moja podróż zaczęła się od jednego postanowienia: codziennie 20 minut w ciszy. Moim jedynym celem było próbowanie wyłączenia nieustannego natłoku myśli.
Początki były wyzwaniem. W pierwszych miesiącach mój umysł był polem bitwy. Każdą nowo napływającą myśl musiałam świadomie uświadomić i powiedzieć w duchu: "Znowu myślę, wróć do niemyślenia". A myśli były przeróżne – natrętne kwestie zawodowe, sprawy rodzinne czy nagląca potrzeba odpisania na maila ("poczeka!").
Medytowałam w ten sposób codziennie przez wiele miesięcy. Z czasem zauważyłam, że myśli jest coraz mniej. Dosłownie, z osoby, którą kiedyś można by nazwać „choleryczką”, stałam się kimś, kogo głowę zaczął wypełniać spokój. Większość z nas poddaje się zbyt szybko. Trzeba jednak pamiętać, że uspokajanie umysłu to sztuka, która, jak każda inna, wymaga regularnej praktyki.
Nie musisz od razu rzucać się na głęboką wodę. Zacznij nawet od 5 minut dziennie. Dojeżdżasz do pracy samochodem? Po zaparkowaniu, zanim wysiądziesz, włącz stoper, zamknij oczy i po prostu spróbuj przestać myśleć o czymkolwiek.
Efekty pojawiają się milimetr po milimetrze. Dopiero patrząc wstecz po tygodniach codziennej praktyki, zauważysz, jak błyskawicznie uświadamiasz sobie, że znowu myślisz o czymś, o czym wcale nie warto, i jak znacznie łatwiej przychodzi Ci przekierować świadomość na bycie tu i teraz.
Mój cel na początku był prosty: uświadamiać sobie, że znowu zaczynam myśleć, i świadomie odgonić tę myśl, nie podążać za nią. Cel drugi, który przyszedł później: jak najdłużej utrzymać się w stanie totalnego „niemyślenia”.
Nie musisz od razu rzucać się na głęboką wodę. Warto zacząć nawet od 5 minut dziennie. Dojeżdżasz do pracy samochodem? Po zaparkowaniu, zanim wysiądziesz, włącz stoper, zamknij oczy i po prostu spróbuj przestać myśleć o czymkolwiek.
Przez pierwsze dni czy nawet tygodnie możesz nie widzieć spektakularnych efektów. Pamiętaj, one pojawiają się milimetr po milimetrze.
Dopiero patrząc wstecz po tygodniach codziennej praktyki, zauważysz, jak błyskawicznie uświadamiasz sobie, że znowu myślisz o czymś, o czym wcale nie warto, i jak znacznie łatwiej przychodzi Ci przekierować świadomość z powrotem na ważniejsze tematy, by ostatecznie osiągnąć ten cenny moment przekierowania na „nic”, na czyste bycie tu i teraz.
To były moje początki – bez żadnych określonych, wymuszonych póz (nie medytowałam leżąc, bo po prostu zasypiałam), bez specjalnej, relaksacyjnej muzyki. Tylko ja i cisza, czasem przerywana zgiełkiem miasta w tle. Tylko ja i moje myśli.
Cel na początku był prosty: uświadamiać sobie, że znowu zaczynam myśleć, i świadomie odgonić tę myśl, nie podążać za nią, nie analizować jej.
Cel drugi, który przyszedł naturalnie później: jak najdłużej utrzymać się w stanie totalnego „niemyślenia”, w czystej, niezmąconej obecności tu i teraz.
Teraz, po wielu latach regularnej praktyki, w stan medytacji wchodzę „z marszu”, wielokrotnie w ciągu dnia, kiedy tylko poczuję taką potrzebę lub zauważę, że umysł zaczyna pracować na zbyt wysokich obrotach.
Pamiętaj, największym wyzwaniem na tej drodze i Twoimi jedynymi prawdziwymi sprzymierzeńcami (lub oponentami, jeśli ich zaniedbasz) w tym procesie są KONSEKWENCJA i CIERPLIWOŚĆ.
Nie zniechęcaj się początkowymi trudnościami. Każda minuta poświęcona na próbę wyciszenia umysłu to krok w stronę głębszego spokoju i lepszego zrozumienia siebie. Zacznij już dziś.
autor: Kaja Dominas